“niedobrze mi kiedy nie wiem
kiedy nie wszystko pewne
kiedy sen wymyka się spod powiek
nie chcę myśleć przecież że odejdziesz”
Kaja Kowalewska
6 miesięcy później
Cios. Unik. Obrót. Cios. Unik. Cios. Oberwała!
Ino zatoczyła się do tyłu i złapała za nos, który chwilę temu miał bliskie spotkanie z moją pięścią. Ze zdziwieniem popatrzyła na poplamione krwią palce i zadowolona, choć z grymasem bólu na twarzy, skinęła głową.
— Nieźle — przyznała, wyciągając z kieszeni chusteczki. — Wyrabiasz się.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, jednocześnie przedramieniem ocierając z czoła pot. Wprawdzie słońce nie grzało już tak uporczywie, bo zbliżała się jesień, ale Ino z każdym kolejnym treningiem dawała mi coraz większy wycisk i podnosiła poprzeczkę, przez co dość konkretnie się męczyłam. Z początku było to dla mnie nie do zniesienia i dałabym sobie rękę uciąć, że wkrótce umrę z wycieńczenia, ale obecnie dzień bez treningu uważałam za dzień stracony, dlatego nawet jeśli nie ćwiczyłam na spacerniaku, nadrabiałam wszystko w celi. W ten sposób wzmocniłam mięśnie i intuicja podpowiadała mi, że niebawem będę mogła się obronić.
Stanęłam parę metrów od Ino i wpatrzyłam się w słońce, oddychając niemiarowo z wysiłku. Odetchnęłam głośno, czując piekący ból w klatce piersiowej. Mimo że znajdowałam się w więzieniu, wreszcie zaczynałam odzyskiwać wiarę w lepsze jutro, jakkolwiek durnie by to nie brzmiało. Już się tak nie bałam, nie płakałam, miałam jakikolwiek sens życia: skopać dupę gwałcicielowi. Zajęłam swoje myśli czymś pożytecznym, wykorzystywałam wolny czas na treningi i wreszcie zaczynałam czuć, że jednak żyję.
Zerknęłam z ukosa na Ino — wpatrywała się we mnie intensywnie. Jej niebieskie oczy przewiercały mnie na wskroś do tego stopnia, że zaczęłam czuć się nieswojo. Z zakłopotaniem podrapałam się po karku i z powrotem zerknęłam na słońce.
— Powiedz mi — zaczęła, wciąż oddychając nierównomiernie z wysiłku — czemu tak właściwie chcesz trenować? Co cię do tego skłoniło?
Spojrzałam na nią niepewnie, długo zastanawiając się, czy powinnam o tym mówić. Niby nie była już moim śmiertelnym wrogiem, ośmieliłabym się nawet stwierdzić, że w jakiś dziwny sposób się zaprzyjaźniłyśmy, ale dalej nie wiedziałam, czy rzeczywiście mogłam jej ufać.
— Widzę, że się wahasz — mruknęła z naciskiem na pierwsze słowo. Złapała się pod boki i cmoknęła z niezadowoleniem. — Nie chcesz, to nie mów. Ale może mogłabym ci jakoś pomóc?
Omal się nie zakrztusiłam, gdy z jej ust padło to słowo. Mimo to zachowałam powagę i jedynie się przeciągnęłam.
— Pomagasz — zauważyłam. — Trenujesz mnie.
Ino patrzyła na mnie chwilę, po czym głośno wypuściła z płuc powietrze i położyła mi dłonie na ramionach. Zamarłam z obawy, że nie zdołam jej się wyrwać.
— Komu chcesz skopać dupę?
W myślach policzyłam do trzech, uznając w końcu, że powinna poznać moje powody. Za to wszystko, co dla mnie zrobiła, a zrobiła dużo.
— Właściwie to nie wiem — przyznałam, co jednak nie było zgodne z prawdą. Domyślałam się, kim był mój oprawca i nie mogłam nagle oznajmić, że jej ukochany mnie gwałcił. Po pierwsze: nie miałam stuprocentowej pewności. Po drugie: Yamanaka chyba by mnie wtedy zabiła. — Nie znam jego tożsamości — burknęłam, uciekając od niej spojrzeniem.
— Jego? — podchwyciła, odsuwając się o krok. Założyła ręce na klatce piersiowej i czekała na odpowiedź.
Westchnęłam głośno i klapnęłam na rozgrzanym asfalcie. Dziewczyna usadowiła się obok, wciąż pożerając mnie swoim ciekawskim spojrzeniem. Nie czułam się szczególnie komfortowo, zwłaszcza, że reakcja blondynki z całą pewnością nie będzie należała do przyjemnych. Nie miałam jednak innego wyjścia — i tak by mi tego nie darowała.
— Jestem — urwałam, mając wrażenie, że połknęłam pustynię. Gorąc uderzył w całe moje ciało, niemal rozsadzając przy tym głowę. Czułam się tak, jakbym miała wybuchnąć. — Jestem regularnie gwałcona — powiedziałam w końcu na wydechu, z uporem maniaka wpatrując się w ziemię. Ino milczała dłuższy moment, by potem wyrzucić z siebie niedowierzające “łał”. Zerknęłam na nią przelotnie; miała szeroko rozwarte oczy i lekko uchylone usta. Była w najprawdziwszym szoku, a ja nie miałam pewności, czy ta reakcja mi się podobała, czy może jednak nie.
— Naprawdę? — Spodziewałam się ironii, a tymczasem otrzymałam odrobinę współczucia. Nasza relacja naprawdę się zmieniła.
Potwierdziłam moje słowa nieśmiałym kiwnięciem głowy i schowałam twarz w dłoniach. Mimo wszystko było mi wstyd. Wiedziałam, że to nie była moja wina, a jednak na samą myśl, że ten gnojek od pół roku mnie upokarza, czułam gorąc na policzkach, jakbym to ja go do tego sprowokowała. Przez ten koszmar przestałam myśleć racjonalnie.
— Dziewczyno! — Ino wybuchnęła i trąciła mnie pięścią w ramię. — Wiesz ile ja bym dała, żeby poczuć w sobie penisa? A ty jeszcze narzekasz?
— Co? A-ale… — Zdębiałam. Czułam, jak odpływa mi z twarzy krew, jak opadają mi ręce, jak dostaję właśnie prawy sierpowy od kumpeli. Gdybym stała, zapewne ugięłyby się pode mną kolana. Nie tego oczekiwałam.
— Jakie ale? Masz szczęście, że ktoś cię wybrał. Wystarczy zmienić nastawienie i....
— Jak mam zmienić nastawienie do gwałtu?! — huknęłam, ale na tyle cicho, żeby nikt nas nie usłyszał. — Czy ty jesteś jakaś popieprzona? Zastanów się, co ty w ogóle wygadujesz, wariatko!
— Raczej stęskniona seksu — odparowała od razu, odrzucając długie włosy na plecy. Miała rozmarzone spojrzenie, zupełnie, jakby wyobrażała sobie intymne chwile z… Sasuke.
— Gwałt to nie seks — syknęłam, podnosząc się raptownie, Do oczu napłynęły mi łzy bezsilności, których nie czułam od przynajmniej dwóch miesięcy. Być może w jakiś sposób przywykłam do tego bólu, ale mimo wszystko wciąż pragnęłam się od niego uwolnić. To nie stało się rutyną. To wciąż raniło. — Zrobiłabym wszystko, żebyś była na moim miejscu, skoro tak bardzo tego chcesz, ale niestety, gówno mogę! — niemal jęknęłam, rozkładając szeroko ramiona. — A żałuję. Uwierz mi, że naprawdę żałuję!
Odeszłam od niej szybkim krokiem, nie mogąc uwierzyć, że Ino naprawdę to powiedziała. Jak można być tak nieczułym i chorym? Przecież to było nienormalne!
— Hej, poczekaj. — Blondynka złapała moje ramię. Wyrwałam jej się, ale ta powtórzyła swój ruch i odwróciła mnie w swoją stronę.
— Czego chcesz? — warknęłam. — Może jeszcze się ponabijać?
— Żartowałam, okej? Nie jestem aż tak stuknięta. No już, uspokój się, to był tylko głupi żarcik, przepraszam — powiedziała szybko, widząc, że próbuję wciąć jej się w słowo. — Zgoda?
Fuknęłam coś pod nosem i zamordowałam ją spojrzeniem. Uśmiechnęła się jak zganiony dzieciak, ale to mnie nie przekonało, Dalej dygotałam z nerwów.
— Naprawdę nie wiesz, kto ci to robi? — spytała, najwyraźniej chcąc odwrócić moją uwagę od swoich poprzednich słów.
Wypuściłam z siebie powietrze i ze zrezygnowaniem pokręciłam głową.
— Zakłada mi materiałową torbę na łeb. Nie mam zielonego pojęcia.
— Kurwa. Wiedziałam, że te policyjne ścierwa to dranie, ale nie wiedziałam, że aż takie… Kurwa — zaklęła, chodząc przede mną niespokojnie. Dopiero teraz dostrzegłam, że autentycznie się tym przejęła. W końcu zatrzymała się i popatrzyła wyczekująco. — Musisz poznać jego tożsamość. Choćby nie wiem co, musisz ją poznać. Rozumiesz?
Nie chciałam rozumieć, bo doskonale wiedziałam, że jeśli był nim Sasuke, Ino wpadnie w furię, jak tylko się o tym dowie. A wtedy zatłucze mnie na śmierć.
— A potem masz mu skopać dupę — skwitowała. — Tylko tak, żeby nie mógł później usiąść na niej przez tydzień. I jaja. Kurwa, żeby nigdy więcej mu nie stanął, rozumiesz? Nigdy więcej — wysyczała, zaciskając dłoń na moim ramieniu. — Skurwysyny.
Zaśmiałam się krótko, pełna obaw, zrezygnowania i nienawiści. Chciałam jej powiedzieć, że ten idealny policjant, do którego wzdychała, wcale taki boski nie był. Był zimnym draniem, wykorzystującym swoją władzę,
— Postaram się — mruknęłam.
— Zrobisz to. Obiecuję ci, że już niedługo to zrobisz.
— Oby.
Yamanaka dłuższą chwilę wpatrywała się w punkt przed sobą, a później nerwowo zmierzyła wzrokiem znajdujących się na spacerniaku policjantów. Powiodłam za jej spojrzeniem, obawiając się, kogo tak wypatruje. Rozpoznałam natychmiastowo Naruto; przyglądał nam się z zaciekawieniem, choć to nie pierwszy raz, kiedy obserwował nasz trening. W oczy rzucił mi się również strażnik z psem, mimo że nigdy wcześniej go tutaj nie widziałam. Rozmawiał przez telefon, był wyraźnie zdenerwowany i rzucał bluzgami na prawo i lewo. W jednym z kątów chodził ten młody służbista; nawet w tym miejscu wyglądał na zestresowanego oraz oddanego swojej pracy w dwustu procentach. Oprócz nich kręciła się również masa innych klawiszy, ale jako, że to tamtych poznałam na początku swojego wyroku, najbardziej utkwili mi w pamięci,
— Mam nadzieję, że ten skurwysyn nie obserwował nas, jak trenowałyśmy — syknęła cicho, mordując spojrzeniem każdego, kto na nas patrzył.
Nie — odparłam jej w myślach. Bo starannie unikałam treningów, gdy Sasuke miał służbę.
— Też mam taką nadzieję — odpowiedziałam.
— Cóż — mruknęła, gdy w końcu przestała gnębić policjantów samym wzrokiem. — Wierzę w ciebie, dasz sobie radę. Lepiej powiedz mi, co z moim wynagrodzeniem. — Diametralna zmiana tematu wcale nie była mi na rękę, zwłaszcza, że dotyczyła mojego oprawcy. Zamarłam, bowiem nie rozmawiałyśmy o tym ani razu więcej i miałam szczerą nadzieję, że dziewczyna zapomniała o swojej zachciance. Ja bynajmniej nic nie robiłam w tym kierunku i nie zamierzałam, dlatego też przestraszyłam się nie na żarty, że przez moją niekompetentność, jakkolwiek głupio brzmiało to słowo ze względu na miejsce, w którym się znajdowałyśmy, Ino mnie zostawi. A ja wciąż jej potrzebowałam.
— Ja — wyjąkałam, łypiąc oczami wszędzie, tylko nie na rozmówczynię — ja… — Serce nieprzyjemnie zadudniło mi w klatce piersiowej a ciało oblał zimny pot. Dziewczyna najwyraźniej zobaczyła, że zostałam sparaliżowana przez strach, bo roześmiała się melodyjnie i objęła mnie ramieniem. To wcale nie uspokoiło moich nerwów.
— Spokojnie, daruję ci go. Nawet cię polubiłam, więc nie wyciągnę konsekwencji. — Puściła mi oczko, tym samym zrzucając mi z barków ogromny ciężar. Z westchnieniem ulgi w końcu przestałam spinać wszystkie mięśnie. — Zresztą widziałam, że ci nie szło. I tak by ci się pewnie nie udało, ale mogło być zabawnie,
Jak cholera.
— Niedługo będziesz gotowa — powiedziała po chwili, patrząc w punkt przed sobą. — Wytrzymasz jeszcze trochę?
— A mam inne wyjście?
Ino uśmiechnęła się pocieszająco, poklepała mnie po ramieniu i zostawiła samą. Nieco ogłupiałą, ale przynajmniej szczęśliwą.
Nigdy nie czułam się dobrze, myjąc się wśród innych więźniarek. Miałam poczucie upokorzenia, niczym bydło, choć przyznać musiałam, że z czasem szło się do tego przyzwyczaić. Z początku ciężko było mi się przy nich rozebrać, ale perspektywa gromadzenia się brudu na moim ciele nieszczególnie mnie kusiła. Dopiero później zrozumiałam również, że mogłam pomijać jeden czy dwa prysznice w tygodniu, bowiem po gwałcie zawsze serwowano mi zimną wodę i kolejną porcję wstydu.
Spłukałam pianę z włosów i sięgnęłam po wiszący nieopodal ręcznik; szybko owinęłam nim mokre ciało, czując jednocześnie, jak po moich ramionach spływa woda. Nie przejmowałam się tym szczególnie i pewnie przemaszerowałam przez łazienkę, będąc pod czujnym spojrzeniem policjantek. Stanęłam przy lustrze i uważnie się sobie przyjrzałam. Zmarkotniałam. Moja twarz stała się szara, zniszczona. Pod oczami widniały sińce, nie tylko z powodu zmęczenia. Schudłam. Obojczyki nieprzyjemnie wystawały — aż źle się na mnie patrzyło. Byłam jednak szczęśliwa, że mogłam farbować włosy. Jedynie one miały jakikolwiek wyraz w całym tym wraku człowieka, jaki ze mnie został.
Już chciałam odwrócić się od lustra, kiedy stanęła obok mnie Hinata, jedna z popieprzonych mamusiek. Tak samo jak ja, opasana była ręcznikiem, ale w przeciwieństwie do mnie, nie wyglądała tragicznie. Jej ciało miało odpowiednie proporcje, cera wręcz promieniała, była zwyczajnie piękna. Nawet w więzieniu.
— Nie miałyśmy okazji porozmawiać — powiedziała cicho, ledwie ją dosłyszałam. Uśmiechnęłam się niemrawo i nie zamierzając jej odpowiadać, odwróciłam się. Ta jednak złapała mnie za łokieć. — Zawsze… Zawsze gdy na ciebie patrzę, widzę Norie. To moja córeczka. Jest do ciebie podobna, wiesz?
— Jest? — upewniłam się, a ta skinęła głową. W jej oczach widziałam obłęd.
— Bardzo — przyznała z uśmiechem. Poczułam przeszywający mnie dreszcz. Sytuacja była chora, bo ja wiedziałam, że zamordowała swoją córeczkę, a ona… Ona była pewna, że mała żyje.
— Ile ma lat? — spytałam, nie mając zielonego pojęcia, po co.
— Pięć — odpowiedziała bez zastanowienia. Rozpromieniła się, jakby moje zainteresowanie było dla niej czymś niecodziennym. — No, prawie — zachichotała. — Za miesiąc skończy pięć.
— To twoje jedyne dziecko? — upewniłam się, ale Hinata pokręciła głową. Nadal uśmiechała się z obłędem, jakby wstąpił w nią najprawdziwszy demon. Ja natomiast zrozumiałam, że dziewczynka rzeczywiście żyła.
— Rok temu urodziłam drugie dziecko, ale było zupełnie niepodobne do Norie. Zabiłam je — przyznała bez wahania. — I dlatego tu jestem.
— Dlaczego to zrobiłaś? — spytałam odruchowo. Zaczęłam się również zastanawiać, czy więzienie to odpowiednie miejsce dla niej, czy nie powinna czasem wylądować w psychiatryku, ale jej odpowiedź zupełnie zbiła mnie z tropu.
— Bo było z gwałtu — mruknęła, przyglądając mi się uważnie. Po chwili przeniosła spojrzenie na mój brzuch; odruchowo go wciągnęłam, choć wiedziałam, że nie mam powodu do obaw. Mój oprawca przecież się zabezpieczał. — To chyba najgorzej poczęte dziecko, prawda?
— Nie wiem — wyszeptałam, nie mogąc wyjść z szoku. Serce dudniło mi jak oszalałe i dopiero po chwili zorientowałam się, jak bardzo mną telepało z nerwów. — Chyba… Chyba tak.
— Nie życzę tego nikomu — przyznała w końcu Hinata. — Bo przez jakiegoś niewyżytego dupka nie mogę patrzeć, jak Norie dorasta. Zniszczył mi życie i wiesz co? Nigdy go nie odnaleźli. — Dziewczyna zaśmiała się boleśnie, zwróciwszy się w kierunku lustra. Walczyła z łzami.
— Nie próbowałaś starać się o leczenie psychiatryczne? — spytałam niepewnie, patrząc na jej odbicie. — Może to…
— Chcesz mnie wsadzić do wariatów? — prychnęła. — Byłam zupełnie świadoma zbrodni, której dokonałam. Tamte może i próbowały udawać, że są chore, ale ja zrobiłam to z premedytacją. Nie chciałam wychowywać tego dziecka…
— Nie wiem, co ci powiedzieć — wyszeptałam w końcu. — Przepraszam.
— Jaki masz wyrok? — spytała nagle. Nie odpowiedziałam jej od razu, więc zwróciła się w moim kierunku. Tym razem wyglądała na zupełnie normalną. — Chcę wiedzieć, czy będziesz tu do końca życia, przynajmniej mojego, żebym mogła patrząc na ciebie, myśleć o Norie.
Jakkolwiek chore by to nie było, nie chciałam jej ranić. Może i była bezwzględną morderczynią, ale czułam, że zbyt wiele w życiu przeszła, by dokładać jej kolejnego cierpienia, dlatego po prostu się od niej odwróciłam i próbowałam odejść. Ta jednak znów złapała mnie za łokieć.
— Karę śmierci, prawda? — spytała cicho. — I ciebie mi odbiorą?
— Nie wydaje mi się, żeby Norie była do mnie podobna — wyjąkałam w końcu. — Musi ci się zdawać.
— Ma takie same oczy.
— Niezbyt duże tdo podobieństwo — prychnęłam, próbując nie dopuścić do siebie emocji. — Muszę iść.
Hinata puściła mnie niechętnie, a ja równie niechętnie od niej odeszłam. W jakiś sposób czułam, że powinnam lepiej ją poznać, ale bałam się, że nie zdołam odpowiednio przyjąć ogromu jej cierpienia. Swojego miałam aż nadto.
— Właściwie… to dlaczego Kirsche? — spytałam, wydmuchując z płuc chmarę papierosowego dymu. Chwilę zachwycałam się jego prostym kształtem, by później przenieść wzrok na Temari; siedziała na pryczy i była wyraźnie podenerwowana. Nie miałam zielonego pojęcia, co wyprowadziło ją z równowagi, oraz że w ogóle coś takiego istniało, ale czułam unoszący się w celi niepokój. No Sabaku którą znałam tak się nie zachowywała.
— Shikamaru uczył się niemieckiego — wyznała, dręcząc niewinną ścianę swoim spojrzeniem. — Nigdy nie był w tym za dobry, ciężko mu było wymawiać bardziej skomplikowane słówka i właściwie to nie mam pojęcia, na co mu to było. Ale uparł się, że się nauczy. Cóż, nie zdążył. — Zaśmiała się cicho i osunęła na łóżku. Ułożyła rękę pod głową, dalej na mnie nie patrząc. — Zajęło mu rok zanim zrozumiał, że nic z tego nie będzie. Przez kolejny rok próbował mi udowodnić, że wcale tak nie myśli. Chciałam mu wierzyć, ale on nigdy nie miał zdolności językowych. Owszem, był niezłym strategiem, zawsze przegrywałam z nim w Shōgi i inne głupie gry, ale nie poliglotą. Ale się uparł. Mówiłam mu też, że angielski jest łatwiejszy, ale… Ale się uparł — powtórzyła.
— Rozumiem — mruknęłam, gasząc peta w klozecie. — To wszystko wyjaśnia.
— Właściwie nie wyjaśnia niczego. Sama nie wiem, czemu tak do ciebie mówię, przyszło samo i nie chce odejść. Tak czasem w życiu bywa.
Nie rozumiałam toku jej myślenia. Temari cały czas była dla mnie zagadką, której rozwiązania nie znałam i w sumie to nawet nie próbowałam poznać. żeby nie wyprowadzić jej z równowagi i nie stracić wsparcia, jakiego mi udzielała, gdy miałam gorsze chwile. Ciekawiła mnie jej złożona osobowość, ale nie na tyle, żeby być wścibską.
Tym razem jednak zdecydowałam się zaryzykować.
— Co on ci zrobił? — spytałam, starając się mieć mocny, pewny siebie głos.
Blondynka drgnęła, ale na jej twarzy nie pojawiły się żadne emocje. Przywdziała na siebie kamienną maskę i najwyraźniej nie zamierzała jej przy mnie zdejmować.
— W sumie to tak do końca sama nie wiem — odparła, mrużąc oczy. — Zdenerwował mnie. Denerwował mnie nie raz. Był ociężały, leniwy, irytujący. Nigdy nic mu się nie chciało i nie mogłam mieć o to pretensji, a kiedy to ja miałam ochotę poleniuchować, a jemu akurat wpadło coś do głowy, nie było zmiłuj. Próbował mną rządzić, a ja nie jestem osobą do rządzenia. To ja rządzę. I udowodniłam mu to, wbijając nóż w jego zgrabne, seksowne plecy. Uwielbiałam je. Tak samo, jak uwielbiałam jego głos. Uwielbiałam w nim prawie wszystko i chyba nie mogłam już tego znieść. Wiesz, Kirsche… — Temari zaczęła szukać w głowie odpowiednich słów. — Czasem co za dużo, to nie zdrowo. Od tego uwielbienia chyba popierdoliło mi się w główce. A wiesz, co jest najlepsze? — Dziewczyna podniosła się i spojrzała prosto na mnie. Automatycznie się wyprostowałam, jednocześnie nie wierząc w to, co widziałam. Łzy. Temari szkliły się oczy. — Że ten skurczybyk mnie nie znienawidził. Obrócił się, bolało go, widziałam jego ból. Ale nie nienawidził mnie. Nie wierzył, że to zrobiłam, nazwał mnie głupią, jak to zwykł robić zawsze i zaśmiał się, bo był pewien, że przeżyje. Ja też nabrałam tej pewności, więc śmiałam się razem z nim, czekając na pogotowie. Uznaliśmy zgodnie, że jesteśmy chorzy, wiesz, taka popieprzona para. I wtedy nabrałam jeszcze większej pewności, że pomimo tej irytacji, nie umiem bez niego żyć. Powiedz mi, powiedz mi proszę cię, kto normalny kocha osobę, która wbiła mu nóż w plecy i to dosłownie? — Temari cała drżała. Po jej policzkach spłynęły pierwsze łzy. Przestałam oddychać z obawy, że mój jeden ruch przerwie jej słowotok, że dziewczyna już nigdy nie znajdzie okazji, by wyrzucić z siebie całe cierpienie i się od niego uwolnić. — Powiedział mi, że jestem wariatką, ale i tak mnie kocha. Rozumiesz? Kurwa, pomimo wszystko! A potem umarł mi w ramionach, w dodatku kurwa uśmiechnięty! Umarł… Kochając mnie do samego końca… Pomimo wszystko. Ten cholerny nóż nie zmienił jego uczuć, rozumiesz? Nie zmienił. A ja tak po prostu… Tak po prostu je zabiłam.
Temari schowała twarz w dłoniach; doskoczyłam do niej i mocno ją do siebie przygarnęłam. Wtuliła się we mnie jak małe dziecko i płakała, jakby nigdy wcześniej tego nie robiła, jakby cały ten szajs kotłował się w niej przez te wszystkie lata, jakby wybuchły w niej emocje; uwolniły się z cholernego więzienia, jakim było jej serce. Z trudem przełykałam gorycz, jaka napierała na moje gardło. Nie chciałam ryczeć, ale słysząc jej duszący szloch, nie sposób było od tego uciec. Płakałam razem z nią, prawdopodobnie wyrzucając z siebie również moją rozpacz. Tak było łatwiej. Cierpieć razem było łatwiej.
Nagły odgłos rozsuwanych krat zmroził mi krew w żyłach. Doskonale wiedziałam, co to oznaczało. Urosła we mnie tak wielka nienawiść, że odruchowo mocniej ścisnęłam Temari, która w momencie się uspokoiła. Nie chciałam jej zostawiać w takim stanie. Nie teraz, kiedy sama byłam zdruzgotana, zbyt słaba psychicznie, żeby znieść kolejny gwałt bez choćby piśnięcia. Do jasnej cholery, nie! To się musiało wreszcie skończyć!
Podniosłam się gwałtownie z pryczy, ocierając jednocześnie łzy. Wlepiłam nienawistne spojrzenie w rudowłosego mężczyznę, który jak zwykle odwdzięczył się obojętnością, jednak po chwili uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w bok, na Temari.
— Tym razem ci się upiekło, Haruno — mruknął, kiwając głową na dziewczynę. — Idziemy, no Sabaku.
Poczułam się jak w jakimś cholernym filmie. Wszystko działo się w zwolnionym tempie: moje odwracające się ciało, zagubiony wzrok Temari, prychnięcie strażnika, skrzypienie łóżka i jęk protestu. Nie mogłam w to uwierzyć. Dlaczego? Dlaczego akurat teraz, gdy byłam już prawie gotowa do zmierzenia się ze swoim gwałcicielem, ten zmieniał ofiarę? Dlaczego, do cholery, musiało paść na Tem?!
Dopiero po chwili zauważyłam, że klawisz wyjął zza paska kajdanki. Zerknęłam nerwowo na blondynkę, której emocje zdradzały jedynie czerwone od łez oczy, a później znów na mężczyznę. Coś było nie tak. Mnie nie krępował. Czyżby bał się, że no Sabaku zrobi mu krzywdę? To było możliwe. Zabezpieczał się?
— Spokojnie — wyszeptałam, podchodząc do niej. — Bądź silna, dobra? Proszę cię, bądź silna.
— Jestem. — Temari uśmiechnęła się kpiąco i wystawiła przed siebie ręce, żeby strażnik mógł ją zakuć w kajdanki. Zrobił to natychmiastowo, po czym pchnął ją przed siebie a mnie zamknął w celi. Patrzyłam za nimi dopóki nie zniknęli, a gdy wreszcie straciłam ich z oczu, wrzasnęłam głośno i kopnęłam kilkukrotnie swoją prycz. Przepełniała mnie wściekłość. Miałam ochotę zamordować kogoś gołymi rękami, byleby tylko ta złość się ulotniła. Klęłam, rzucałam się na łóżku, wbijałam paznokcie w skórę. Chyba zwariowałam.
Z zazdrości? Czy to była, kurwa, jakaś chora zazdrość?
A może ze współczucia? Skoro ja już przez to przechodziłam, nie chciałam, żeby i Temari zasmakowała tego cierpienia.
Położyłam się na plecach i czułam, jak łzy mimowolnie wypływają z moich oczu. Nie mogłam się ruszyć, sparaliżowana strachem, jakbym to ja miała być za chwilę zgwałcona. A tu psikus, drań zmienił swój obiekt pożądania na moją współlokatorkę. Co za cholerny, durny, pokurwiony psikus.
— Dupek, zasrany dupek, jebany gnój — syczałam, uderzając pięściami w materac. Łóżko skrzypiało w proteście, ale nie miałam zamiaru się nim przejmować. Mogłam w końcu spać na podłodze. — Zabiję go, zabiję — obiecałam sobie, obracając się na bok. Podciągnęłam pod siebie kolana i rozpłakałam się na dobre, raz za razem powtarzając swoją obietnicę.
Był środek nocy. Pustym spojrzeniem wpatrywałam się w równie pustą pryczę. Nie czułam totalnie nic, choć po mojej głowie przelatywało tysiące myśli. Wszystkie dotyczyły Temari i Sasuke. Czy to możliwe, że skrzywdził ją na tyle, by wylądowała w szpitalu? Czy może jednak skurwysyn zobaczył, że trenuję i chciał się w ten sposób zemścić? Odbierając mi wsparcie? Dlaczego, do cholery, był tak przebiegłą szują?
Zacisnęłam dłoń na materacu, zazgrzytałam zębami i w końcu oderwałam wzrok od miejsca, w którym powinna spać moja współlokatorka. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jak brutalnie musiał ją potraktować, skoro do tej pory nie wróciła. Przecież niemożliwym było, żeby dalej się z nią zabawiał — minęło już kilka godzin. Skatował ją. Skurwiel ją skatował, to było niemal pewne.
Objęłam się rękoma, próbując w końcu zasnąć. Byłam wyczerpana, trzęsłam się ze zmęczenia i strachu o Temari, psychicznie nie wytrzymywałam. Nosiło mną; co chwila wstawałam, podchodziłam do krat, kopałam łóżko, klęłam, siadałam na ziemi, ciągnęłam się za włosy. Miałam wrażenie, że naprawdę oszalałam, że właśnie tak zachowują się ludzie chorzy, którzy powinni siedzieć w wariatkowie, a nie w pierdlu. A może o to im chodziło? Może chcieli mnie właśnie w ten sposób zniszczyć?
Zaśmiałam się gardłowo i uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. To była głupota. Czyżby mania prześladowcza? A więc zwariowałam już dawno temu?
Czyli dlatego zabiłam Saia?
— Wy cholerni dranie — syknęłam, stukając palcami w głowę. — Co wy ze mną robicie. Co wy, kurwa, ze mną robicie. Dlaczego mi to robicie?
Podniosłam się i łapczywie zaczęłam przeszukiwać łóżko Temari z nadzieją znalezienia papierosa. Szybko zlokalizowałam jej wierzchnią bluzkę, w której zwykle trzymała paczkę. Z radością wyjęłam z niej jednego szluga i prędko odpaliłam, jednocześnie przepraszając, że grzebałam w jej rzeczach. Nie potrafiłam się powstrzymać.
Dym wcale nie ukoił moich nerwów. Nie tym razem. Wydarzyło się coś złego i choć chciałam sobie wmówić, że tak nie było, to rozum, o ile jeszcze posiadałam coś takiego, mówił mi inaczej. Zrobili krzywdę Tem tylko dlatego, że się ze mną kumplowała. A sami, skurwysyny, wrzucili mnie z nią do celi!
Podniosłam się i luźno oparłam o kraty celi. Zerknęłam z obojętnością na policjanta, który akurat wykonywał obchód, a gdy zatrzymał się przy mojej celi, wypuściłam dym prosto w jego obrzydliwą twarz.
— Czego nie śpi? — syknął, odruchowo zaciskając palce na swojej broni. Zaśmiałam się gardłowo i z niedowierzaniem pokręciłam głową.
— Czego chcieliście od mojej kumpeli? — warknęłam, nie wytrzymując milczenia. Musiałam coś zrobić w tym kierunku, nawet, jeśli oznaczało to narażenie się Sasuke.
— Ty się dobrze czujesz? — spytał, trzymając się z daleka od krat. Prychnęłam, zaciągając się po raz ostatni papierosem,
— Wyśmienicie, kurwa — fuknęłam, odwracając się, by zgasić peta. — Wyśmienicie.
— Nie zwracaj na nią uwagi.
Ten głos.
To był jego głos. Ten zasrany, skurwysyński głos, który mnie tak cholernie upokarzał. Rozpoznałabym go nawet zza ściany, w wodzie, na koncercie. Ta charakterystyczna barwa. To był ten głos. Głos mojego gwałciciela.
Zamarłam, tępo wpatrując się w punkt przed sobą, którym akurat była muszla klozetowa. Nasłuchiwałam; kroki dochodziły do mnie z prawej strony, ale nie miałam na tyle odwagi, żeby zwrócić się w tamtym kierunku. Gnojek doskonale wiedział, że tak na mnie wpłynie, dlatego bezprecedensowo stanął obok swojego kolegi i zaczął mi się przyglądać.
Odwróciłam się i hardo podniosłam spojrzenie. Czarne oczy nie kryły pogardy. Widniało w nich coś, czego nie umiałam nigdy określić — ani na spacerniaku, ani teraz. Przewiercał mnie nimi na wskroś. Mroził krew w żyłach. Odbierał oddech. Paraliżował. Gnoił. Nienawidził.
Sasuke.
— Nie warto się z nią użerać, to wariatka.
Zacisnęłam dłonie na zimnej kracie i tak po prostu wybuchłam. Nie potrafiłam utrzymać emocji na wodzy, nie, kiedy mój oprawca wreszcie odważył się stanąć ze mną twarzą w twarz.
— Ty zasrany skurwielu — syknęłam, próbując złapać go za mundur. Odsunął się o krok i uśmiechnął pogardliwie. Towarzyszący policjant spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale nie odezwał się nawet słowem. — Co jej zrobiłeś, do cholery? Gdzie ona jest?!
— Mówiłem — skwitował, zupełnie mnie ignorując. — Idź dalej.
Klawisz skinął głową i wyminął bruneta, który rzucił mi na odchodne pełen kpiny uśmiech i ruszył za swoim towarzyszem.
— Zabiję cię, rozumiesz?! — wrzasnęłam, uderzając dłońmi o kraty. Huk rozniósł się echem po całym więzieniu. — Zabiję! Ty skurwielu! Ty chory skurwielu! Jeśli ją skrzywdziłeś, nie daruję ci tego! Rozumiesz? Zabiję cię!
— Te, cizia, zamknij się! — krzyknęła któraś z dziewczyn. Część zaczęła się śmiać, inne burczeć z niezadowolenia. A ja miałam je głęboko w dupie.
Kopnęłam kratę i wyrzuciłam z siebie urwany pisk. Moja frustracja sięgała zenitu. Miałam dość, byłam wykończona i po raz pierwszy w życiu czułam, że jeśli tego nie zmienię, naprawdę się zabiję.
Matsuri się nie odzywała. Byłam jej za to wdzięczna, bo nie przeszłoby mi przez gardło, że Temari stało się coś złego. Wyraźnie była zaniepokojona jej nieobecnością, ale widocznie widziała również moje podkrążone oczy i wisielczy humor, w jakim się znajdowałam, a co jak co, potrafiła idealnie wczuć się w sytuację. Dlatego milczała, od niechcenia dłubiąc w talerzu z jedzeniem, którego ja nawet nie wzięłam. Nie miałam ochoty jeść, pić, generalnie żyć. Pragnęłam wrócić do celi i znów spotkać się z no Sabaku. Nic innego się nie liczyło.
Słyszałam szepty. Dziewczyny komentowały nieobecność Temari, przez co odnosiłam wrażenie, że w całej stołówce panował dziwny nastrój. Wszystkie były spięte. Każda rzucała w naszą stronę ukradkowe spojrzenie, jakby chcąc wyczytać z naszych twarzy, co się stało. Czułam, że dłużej tego nie zniosę. Tej niepewności, tego przewiercania wzrokiem, oczekiwania, że coś im powiem. To mnie przerastało. Cała ta sytuacja była zbyt ciężka.
Tak źle nie czułam się od odejścia Saia.
Z ulgą przyjęłam szuranie krzeseł; wracałyśmy do cel. Kątem oka zauważyłam, że Matsuri chciała coś powiedzieć. Przyglądała mi się z nadzieją, że cokolwiek jej wyjaśnię, ale ja jedynie wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową. Sama niewiele wiedziałam.
— Czy ona… — zaczęła niepewnie, zupełnie ignorując mijające nas więźniarki.
— Nic jej nie będzie — zapewniłam. — Nie musisz się martwić.
Dziewczyna niepewnie skinęła głową. Nie mówiąc nic więcej, podeszłam do reszty i razem z nimi wyszłam na korytarz. Na samą myśl o powrocie do celi w moim sercu rosła nadzieja, że zobaczę w niej Temari. Modliłam się, żeby tak się stało. Nawet, jeśli miała być poobijana, chciałam wiedzieć, że nic jej nie jest, że żyje.
Droga okazała się być wyjątkowo długa i męcząca. Wyczerpały mnie emocje, buszujące w moim ciele. Raz za razem miałam wrażenie krótkotrwałej utraty świadomości, mimo, że cały czas trzymałam się na nogach. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego — bać się o kogoś do tego stopnia, żeby z nerwów przebić sobie skórę dłoni paznokciami. A jednak było to możliwe, huh.
Z daleka widziałam kraty swojej celi. Serce podskoczyło mi do gardła a całe ciało ścisnął paraliżujący strach; zatrzymałam się metr od mojego kąta i nie potrafiłam się ruszyć.
— Idźże — warknęła maszerująca za mną dziewczyna. Wzięłam głęboki wdech i wykonałam ostatni krok.
Łożko Temari było puste. Całkiem puste. Nie było na nim jej rzeczy, jedynie leżał nieobleczony koc, przykrywający poduszkę. Jej ubrania i kosmetyki zostały zabrane. Zniknęło wszystko, co do niej należało.
Z łzami w oczach odwróciłam się do strażnika, który zatrzymał się przy mnie, czekając, aż wejdę do celi. Chciałam go o coś spytać, ale podniósłszy głowę, moje spojrzenie spotkało się z ciemnymi oczami Sasuke; zamarłam, czując, jak pierwsze, słone krople spływają mi po policzkach.
— Zdążyłyście się chociaż pożegnać? — zadrwił swoim niskim, zachrypniętym głosem, jednocześnie robiąc krok w moim kierunku. Automatycznie odsunęłam się, tym samym dając się wepchnąć za kratki.
— Nie — wyszeptałam, rozsypując się na oczach mojego oprawcy. To nie mogła być prawda, Temari nie mogła jeszcze umrzeć! — Ty…
— Miała wyrok — przypomniał mi z chorym uśmiechem i przyłożył dłoń do mojej twarzy. Pozwoliłam, by starł łzy z moich policzków, bo ze strachu nie potrafiłam się nawet ruszyć. — Tylko ty mnie interesujesz, skarbie.
— Wyrok — wychrypiałam, mając wrażenie, że z mojego ciała odpływa krew. — Wyrok?
— Karę śmierci — odparł, jakbym nie wiedziała.
— I? — jęknęłam, telepiąc się od duszącego szlochu.
— Wyrok wykonano.
Beeeeng!
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać. Czuje się jak kupa, ale szczerze mówiąc, jak zaczynałam publikować tutaj rozdziały, to przeczuwałam, że tak właśnie będzie. I wcale nie obiecuję, że kolejny napiszę szybciej, choć wiadomo, że będę się starać.
Macie walentynkowy prezent, jeeeej. XDDDD Wiem, średnia walentynka, ach, no trudno. XD Mam nadzieję, że nie płakaliście jak Ichirei, moje kochane maleństwo. <3 Przepraszam i proszę: nie krzyczcie.
Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć. Jest mi niewyobrażalnie głupio, że rozdziały zaczęły się pojawiać co dwa miesiące, jak nie więcej, ale no co ja mogę? :( Jedynie prosić was o wybaczenie i cierpliwość — dlatego proszę!
Buziaki. <3
Jeeej! Taki prezent walentynkowy to miłość <3
OdpowiedzUsuńZmiany w Sakurze nie zburzyły całe szczęście moich nadziei, ale śmierć Temari była okrutna, aż stanęły mi łzy w oczach. Kocham to opowiadanie, naprawdę. Tu jest tyle emocji, jak po prostu nigdzie. Chcę zobaczyć jeszcze chorego Sasuke (którego każdy czytelnik opowiadania chce uśmiercić) i dalszy rozwój akcji, bez Temari i jej do bólu smutnych wspomnień o zabitym przez nią ukochanym.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW KOŃCU! :D
OdpowiedzUsuńKejża, torturujesz mnie tymi przerwami. XD Serio, wchodzę na bloggera, patrzę na nowe posty z nadzieją że może jednak coś się pojawiło, w końcu tyle czasu mija a tu ani widać ani słychać, i tu ciągle kupa.
Do dzisiaj.
I tutaj cała moja frustracja się kończy, bo było na co czekać. :D
Cholera, więc to jednak Sasuke? A wydawało mi się to za proste. I nawet jak na niego naskoczyła w swojej celi w nocy po zabraniu Temari to byłam święcie przekonana, że to jego jakiś zwariowany braciszek o podobnym głosie i że Sakura pod wpływem emocji "słyszała" to co chciała usłyszeć. :D
Nie lubię Sasuke i w sumie to nie przeszkadzałoby mi to, że by był tym gwałcicielem, ale kurde, ciągle to jest zbyt proste. I ciągle jak zwykle będę się doszukiwała drugiego dna.
No ale w sumie to się przyznał, więc nie ma bicia. Przyznaj, zmieniłaś fabułę bo wszystkie tutaj byłyśmy święcie przekonane o niewinności Uchihy? :P
Rany, niezły twist z tą Temari. Aż mi jej szkoda. Serio, chociaż zbyt dobrą przyjaciółką dla Sakury to nie była.
Za to Ino zachowała się tak beznadziejnie po wyznaniu Sakury, że aż miałam ochotę przypierdzielić jej prawym sierpowym w tą jej wredną buźkę. XD Co to wgl była za reakcja, ja pierdziele, ktoś się zwierza z czegoś co widocznie tą osobę trapi i oczywiście trzeba sobie najpierw z niego robić jaja.
Ale to w końcu więzienie.
Powiem Ci szczerze, że zaskakujesz mnie swoimi pomysłami. :) Są perfekcyjne.
Jak kiedyś coś wydasz, to na pewno to kupię. :D Tylko daj znać!
A tymczasem, kochana, zbieraj się i pisz dalej. Czekam z niecierpliwością na kolejną część historii i życzę powodzenia i weny.
Pamiętaj - masz to skończyć. Inaczej znajdę Cię i wyciągnę z Ciebie zakończenie historii. XD
Buziaki!
Lorie :* :D
Już dostałaś zdjęcie pt. "Jak Zastrzyk Śmierci rozkurwił moje serce". Temari jest jak dla mnie genialną postacią. Nie zdradziła nic, choć wiedziała, że czeka ją śmierć. Była twardą kobietą i choć powinnam żałować, że umarła, nie zrobię tego. Idealnie ją wykreowałaś i taki koniec dla niej był genialny. Wybrałaś też perfekcyjny moment, bo Sakura zdążyła zaprzyjaźnić się z Ino. Mimo wszystko nie będzie sama i będzie miała wsparcie drugiej osoby. Nie wiem czemu, ale zaciekawiła mnie historia Temari i Shikamaru. Byłoby fajnie, jakbyś po zakończeniu ZŚ napisała partówki o przygodach skazanych przed więzieniem. Jak to dokładnie wyglądało itd. <3
OdpowiedzUsuńCzy to naprawdę ta sama Kejża, która napisała "Baranka"? Jestem lekko zszokowana, ale nic to, przetrwam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciężki tekst pod względem treści, ale dobrze napisany. Nie przepadam ani z Sakurą ani za Ino, toteż aż tak bardzo serce mnie nie boli na to co się wyprawia tam, ale pieprznięta odpowiedź Yamanaki na wyznanie czegoś tak traumatycznego, zdegenerowała mi mózg - jesteś mi winna odszkodowanie; zgłoszę się gdy tylko oszacuję straty :P Mimo to chciałabym wierzyć, że Ino nie okaże się skończoną suką, pomoże Sakurze i później wspólnie zagrają sobie jajami Sasuke w pingponga. Co do Hinaty z psychozą w oczach, to w pierwszej chwili zrozumiałam, że zabiła to swoje drugie dziecko, bo nie było podobne do pierwszego - dobrze, że doczytałam następne zdania xdd Chwalę się, trafnie przewidziałam, że Temari idzie na egzekucję i nawet, moim zwyczajem, skomentowałam to na głos, mianowicie gdy byłam przy momencie, w którym skuwano ją kajdankami, krzyknęłam: "Ona jest prowadzona na śmierć!", przez co każdy kto to usłyszał zamarł, i patrzył na mnie zastanawiając się czy już dzwonić po kaftan, czy jeszcze chwilę poczekać. (Nie czytam więcej w miejscach publicznych! - postanowienie lutowe.) A co do ostatniej sceny, to należałoby Uchihę udusić jego własnym chujem - moja ulubiona wizja artystyczna - no bo jak można być takim skurwielem, no jak!?! A może przewrotny los się odwróci, Sakura wyzna komuś / Kakashiemu(?) co się dzieje i ktoś wyciągnie od niego konsekwencje prawne / dyscyplinarne? Publiczna kastracja byłaby całkiem widowiskowa, nawet jeśli tylko chemiczna.
Weny, weny życzę, by następny rozdział jak najszybciej był.
Pozdrawiam cieplutko! ^^
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
OdpowiedzUsuń;<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<
Cześć, Kacha! :D
OdpowiedzUsuńNa początku rozdziału myślałam, że Ino jest całkiem spoko. Że jednak nie jest taka głupia. Że mogę ją chociaż trochę polubić, chociaż uważam ją za totalnie gównianą postać w m&a Naruto. Ale jednak nie - no kurde, co ona odwaliła z tym "Wiesz ile ja bym dała, żeby poczuć w sobie penisa?". Booożeeeeeeee. Co to za głupia cipa. No dobra, niby potem się zreflektowała, że żart i te sprawy, ale jakoś nie wyszło jej to szczerze. A gdyby się dowiedziała, że to Sasuke gwałci Sakurę, to bez kitu by się na nią rzuciła z pięściami XDD CO TO ZA GUPIEEE BABSKO JEEEEEEE! Nie polubię jej, nie ma opcji XDD
Swoją drogą, dziwię się, że Sakura się przyznała. Takiej jędzy to bym nigdy czegoś takiego nie powiedziała. Niedługo całe więzienie będzie o tym wiedzieć, tak, na pewno tak będzie, yhyyy.
Hinata. Kurde, przy niej to masz mega plusa, bo fajnie ją wykreowałaś. Na początku serio myślałam, że ona najnormalniej w świecie zwariowała w tym więzieniu. Nawet to sobie super wyobraziłam. Te jej wielkie białe oczy, obłęd w nich i słowa "przypominasz moją córkę". Dreszcze na skórze normalnie! A tu jednak o inną córkę chodziło... z gwałtu. I tu już moje "niedługo całe więzienie będzie o tym wiedzieć" zaczyna się spełniać XDD Jakoś ciężko mi uwierzyć, że Hinata powiedziała to tak sobie. Albo podsłuchała rozmowę Sakury z Ino, albo ta papla jej wszystko wypaplała. Hejter Ino: mode on!
No i Temari, dochodzimy do niej. Jeju, nawet nie wiesz, jak strasznie cieszę się, że postanowiłaś uczynić z niej ważną postać w historii. Jest tak strasznie mało blogów z nią, jeszcze mniej z dobrze wykreowaną jej postacią.
[KURNA STANĘŁAM TU DWIE GODZINY TEMU I NIE WIEM CO NAPISAĆ XDD]
Jejku no. Historia Temari i Shikamaru chyba powinna mnie wzruszyć, doprowadzić do płaczu, czy coś, Majka się pewnie takiej reakcji spodziewała. Ale nie wiem, bardzo łagodnie to przyjęłam, ponieważ to takie w ich stylu. No tak, Temari go zabiła, ale to, w jakim sposób Shika na to zareagował ♥ TAK BARDZO ONI ♥ I to, z jaką nostalgią Temari o tym wspominała, za każdym razem jak mówiła o Shikamaru, to czułam tę miłooooość ♥ I wiesz co? W sumie to myślę, że cieszyła się, że w końcu wykonają egzekucję. Niby płakała... ale chyba bardziej płakała, bo zostawiała Sakurę w tym całym bagnie. Albo z żalu, że doprowadziła do tego wszystkiego, a przecież mogła żyć sobie z Shikamaru, dalej, w cudownej sielance, z wkurzającym Shikamaru, z leniem patentowanym, ale kochanym.
Mimo wszystko smutno mi, bo już nie będę mogła czytać o Temari :( I popieram Ichi - napisz partówki o życiu więźniarek przed więzieniem! Ojej, ale bym poczytała o historii Temariii!!!!!!!
Sakura. Wpierdoli. Sasuke.
JUŻ NIEDŁUGO.
Ej, w ogóle to tak teraz zaczęłam myśleć o nazwie bloga. Zastrzyk śmierci - na początku myślałam, że chodzi o zastrzyk egzekucyjny. Ale co, jeśli Sakura zabije tak Sasuke...........
Buziaaaaakiiiii :***
Jesteś picza jak ich mało.
OdpowiedzUsuńDo samego końca, mimo mojej powszechnej nienawiści co do Sasuke, wierzyłam, że to nie on ją tak krzywdzi. Przez głowę przeszli mi wszyscy, w pewnym momencie nawet biedny Naruto, za co jednocześnie karciłam się w myślach. Naprawdę wierzyłam, że może Sasydż będzie w to jakoś zaplątany, ale nie. Trzeba było zniszczyć moje resztki złudnej nadziei.
Ogólnie z jednej strony trochu mi zawadził fakt, że Ino zmieniła swoje nastawienie względem Haruno. Trzymałam się teorii, że będzie ją mimo wszystko gnoić i nie zrezygnuje ze swojej części kontraktu, ale potem jakoś przywykłam do tego wszystkiego. Przy zaistniałej sytuacji naprawdę nie wiem jak musiałabyś to rozegrać, skoro Sasuke uparł się właśnie na nią.
Opowieść Temari naprawdę ścisnęła mnie za serce, a jak nie raz już wspominałam, mimo rozbudowanej wyobraźni, rzadko wzruszam się czytając. Ale mimo wszystko, udało Ci się! Depresja zaczęła osiągać wysoki poziom. Przyznaję, że kiedy blondynka zniknęła z celi, miałam kilka teorii w zapasie i na tę właściwą stawiałam najbardziej, więc mimo mojego lamentu, spodziewałam się takiego przebiegu sytuacji. Mimo to i tak roztrzaskałaś mi serce sposobem, w jaki nam to przekazałaś. Uważam, że to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogły się stać w tej historii, bo mimo wszystko Temari była jakimś filarem dla Sakury, więc odebranie jej głównej bohaterce, było strasznym ciosem. Jeszcze w taki sposób, bez należytego pożegnania.
Tak ja powiedziałam po korekcie, nie obraziłabym się, gdybyś zaczęła pisać coś ShikaTema, choć nigdy nie pałałam zainteresowaniem do tego paringu. Jak wszyscy wiedzą, jedyną osobą, która mnie do niego przekonała, była Chustii. MOŻESZ TO ZMIENIĆ, NIE SPIERDOL TEGO.
W każdym razie, w przeciwieństwie do wyżej wymienionej autorki, uważam, że Sakura pomimo wysiłku nie da rady przeciwko Sasuke. Być może go nieźle obije, ale koniec końców i tak Uchiha będzie górą. Przynajmniej tak to widzę. No chyba, że zrobi to podstępnie (lub z pomocą szczęśliwego losu/trafu, tak jak zasugerowała Chustii).
Zaintrygowała mnie również Hinata, bo po tym jak wyjaśniłaś ten najważniejszy dla ZŚ wątek z jej życia, ja ją zaakceptowałam. To może dosyć rygorystyczne poglądy, ale jestem w stanie świadomie ją zrozumieć. Nie uważam, że odebranie życia dziecku to jedyne wyjście, broń Boże! Ale szok, ból, nienawiść, wstyd, zażenowanie i niechęć to jedni z najgorszych manipulantów.
W każdym razie, nie masz prawa powiedzieć na mnie już złego słowa, gdy komuś ukutaszę łeb w ZD, bo przebiłaś mnie pod każdym względem. I osobiście uważam, że to do tej pory najlepszy rozdział Zastrzyku.
Pisz, skończ już tę historię, bo zaczyna mnie wkurzać to czekanie.
Coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńNie mogę przestać czytać ,to jest tak wciągające.Twoje pisanie daje czytelnikom to ,że możemy się wcielić w główną bohaterkę, aż mam ciarki !
Czekam na dalsze losy z niecierpliwością!
To jeden z najlepszych blogów, jakie kiedykolwiek czytałam! xD Na początku widziałam tutaj wiele refleksji, może nieco melancholii; szczególnie podobały mi się przemyślenia Sakury na temat tego, że z całą pewnością jest niewinna. Akcja toczyła się powolnie, swoim własnym rytmem, który ogólnie bardzo przypadł mi do gustu, gdyż całość czytało mi się niezmiernie miło, przyjemnie i mimo więziennych klimatów, jakoś tak lekko :D W każdym bądź razie, zmierzając do sedna sprawy, zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, jak jasna cholera xD. Ogólnie myślałam, że Sakura i Ino będą ze sobą rywalizowały; Yamanaka to wredna suka gotowa udupić kogoś stanowiącego zagrożenia, a tu proszę, zaprzyjaźniła się z Haruno, w pewien sposób odnajdując z nią wspólny język. Co do Sasuke, czasami starałam się go usprawiedliwiać, nawet zaczęłam podejrzewać, że za tym wszystkim stoi sam Naruto, ale jednak jakaś część mnie była przekonana o złych zamiarach Sasuke względem Sakury. Tak bardzo szkoda mi Temari. Do końca była silną kobietą, twardo stąpającą po ziemi i trzymającą wszelkie uczucia na wodzy; i w końcu pękła w dniu, kiedy nadszedł czas pożegnać się z tym światem. Wzruszyłam się, gdy opowiadał o sobie i Shikamaru; mieli dziwną relację, aczkolwiek kochali się, jak mało kto. No Sakabu nie wytrzymała i wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. Szkoda, że poświęciłaś jej tak mało treści, ale może powinnam powiedzieć "aż tyle"? Bo w końcu od początku była tajemnicza, stała na uboczu i w pewien sposób wspierała Haruno. Naprawdę poleciały mi łzy, gdy Uchiha w taki okrutny sposób oznajmił o jej śmierci, podobnie zareagowałam w momencie, kiedy Temari powiedziała, że jest silna - już wówczas wiedziałam, iż coś jest mocno nie tak; ona w końcu nie trzęsie się ze strachu, nie płacze, nie okazuje jakichkolwiek silniejszych emocji, słowem jest pogodzona z losem, aż do pewnej granicy; momentu, który przechylił szalkę bólu, jaki w sobie ukrywała :).
OdpowiedzUsuńŚmierć Temari mnie zabolała. Może nie była postacią, którą w tym opowiadaniu dało się bardzo lubić, ale była jakimś fundamentem dla Sakury, ostoją, wsparciem, którego Sakura potrzebowała. I je straciła.
OdpowiedzUsuńSasuke. Ja wiem, on bywał dupkiem w mandze, ale on jako bezduszny gwałciciel... Jezu, chciałabym, żeby Naruto mu jaja urwał. :D A Sakura, ona raczej wielkich szans nie ma z Sasuke. Może się z nim szarpać, może dojdzie do walki, ale czuję, że i tak on zwycięży.
Cały rozdział był pełen emocji, które podzielam z Sakurą.
Czekam na kolejny rozdział. <3
No i wreszcie oficjalnie wiadomo, kto jest gwałcicielem :O Mimo wszystko miałam jakąś tam cichą nadzieję, że nie będzie nim Sasuke i że okaże się kimś innym :< Ale no życie jest podłe :< A u nas w Piotrkowie gwałciciel nadal na wolności XD chyba go już nie złapią :< xD Trochę to przykre i niepokojące ._.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że Sakura zaczęła dogadywać się "jako tako" z Ino, tego zupełnie się nie spodziewałam. I że mówią do siebie coś więcej niż bluzgi, chociaż blondyna okazała się głupią szmatą, której w głowie tylko jedno. Boże, jaka franca, jak można tak powiedzieć do regularnie gwałconej kobiety? ._. Jakim trzeba być człowiekiem XD Gorzej niż popierdolonym xd
Naprawdę wykonano wyrok na Temari? :( Powiedz, że to jakieś głupie żarty, no. :< Tak bardzo ją lubiłam, serio. A przez to, że zwierzyła się różowej i powiedziała w jaki sposób zabiła Shikę, jeszcze bardziej zaczęłam widzieć w niej jakiś pierwiastek ludzkości. Chociaż faktycznie była zdrowo rąbnięta XD i szkoda chłopaka XD
Ciekawa też jestem kiedy nadejdzie dzień sądu dla Haruno i jak się wtedy zachowa :>
No i co zrobi dalej, gdy już wie kto ją krzywdzi :> Czekam na jakąś zawziętą walkę <3 I niech skopie mu dupsko!
Boże... ale co cudowne! Przyznam że nie kręci mnie akurat taka drastyczna tematyka ale to jest... łał!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział z niecierpliwością! :)
Nie jestem w stanie uwierzyć w to, że to Twój pierwszy raz w tak poważnej i brutalnej tematyce. Piszesz każdy rozdział równie rewelacyjnie, a mi kończą się słowa, by to opisać... Naprawdę. W sumie miałam już do czynienia z Twoją twórczością, więc wiem, iż masz naprawdę wysoki poziom, ale i tak... No nie wierzę, no. XD
OdpowiedzUsuńZacznę od pochwalenia pomysłu. Ciekawie jest czytać o bohaterach Naruto w żeńskim więzieniu, tym bardziej, że ich zbrodnie są... Dopasowane. Może to dziwne, ale Hinata faktycznie pasuje do matki, która zabije własne dziecko, a Ino do morderczej szmaty (to zabrzmiało idiotycznie, ale walić to XDDD).
No i fabuła... Kejżo, za fabułę mam ochotę Cię wyściskać. Dawno nie czytałam czegoś taki wciągającego, serio! Nawet, jeśli momentami jest naprawdę drastycznie (płakałam przy pierwszym gwałcie na Sakurze </3), to i tak świetnie. Nie mam pojęcia, jak Ty to robisz...
W każdym razie, BŁAGAM CIĘ, pisz kolejny rozdział jak najszybciej, bo zakochałam się w Twoim blogu. Precyzując — szaleńczo zakochałam się w Twoim blogu. :D
Prawda jest taka, że ona zamiast pisać następny rozdział to się ruchejbl ze swoim fagasem.
OdpowiedzUsuń